poniedziałek, 20 stycznia 2014

Bulma

Znów jestem :) 
Bardzo ale to bardzo przepraszam was za to, że długo nie pisałam... Ostatni post dodałam w listopadzie a potem dostałam pracę i nie miałam czasu albo sił żeby cokolwiek napisać... 
Dlatego dzisiaj będzie parę produktów w szybkich (bardzo szybkich) recenzjach (Przepraszam że tak mało się rozpiszę o tym:)) i troszkę o tym co działo się u mnie :)



Tak więc zacznę od nowego lokatora, właściwie lokatorki, która po weselu do nas sama przyszła :) 

Tak więc byliśmy pod koniec grudnia na weselu mojej ciotki (siostry mamy) z moim kuzynem, a właściwie kuzynem mojego Tomka (czyli tak jakby moim :D) była fajna zabawa, ale nad ranem już pomyśleliśmy, że czas do domu... Wyszliśmy i powolutku pewnym (rozchwianym) krokiem zmierzaliśmy do domciu, ledwo po wyjściu jakieś 200 metrów dalej przez ulicę przebiegł mały kociak, przyczepił nam się nam do nóg i nie chciał się odkleić, pogłaskaliśmy go i poszliśmy dalej, a kot za nami. Byliśmy pod domem a kotek dalej za nami szedł, no i pytam się męża co robimy a on "jak to co? zabieramy do domu" to się zgodziłam :) kicia spałą z nami :)
Rano jak mąż i ja wyglądaliśmy już lepiej (wliczając w to 2 butelki 1.5 l wody) i nasze głowy były nieco jaśniejsze kicia bawiła się kawałkiem materiału co miałam od starych spodni, które skracałam, wyglądała jakby się zadomowiła, daliśmy jej jeść i pić, (od razu do sklepu leciałam po jakieś kocie żarełko) Tomek się pyta co teraz z nią zrobimy, ja mówię jak to co zostaje! Mąż miał dużo wątpliwości choćby z tego względu, że już kiedyś koleżanka pytała się mnie czy chce małego kociaka i próbowałam go nakłonić, że przecież kuwetka i jedzonko na strychu a tak co cały czas przy nas... wtedy się nie zgodził i dopiero los nam dał naszą Bulmę (tak ją nazwałam z pamięcią do mojej ulubionej kreskówki Dragon Ball :)) przy wybieraniu imienia też było dużo śmiechu, bo z tej racji, że nasz kotek jest cały rudy, mąż chciał dać na imię "102" i upierał się przy tym, że aż szok a ja po jakimś czasie "podpatrzyłam" hehe że to dziewczynka i 102 nie pasuje i zostało Bulma, ha! jak zwykle na moim :D 
Nasza Bulma jest z nami już od 3 tyg brzuszek jej fest rośnie i co chwila chce się bawić :) Tomek już się przyzwyczaił właściwie wszyscy, mama na dole jak kota nie ma jeden dzień to się pyta czy przyjdzie ją odwiedzić... Z tatą było ciężej ale to nasz kot i my go mamy więc było na nasze :D 
No dobrze :) Tak więc wstawiam zdjęcia naszej Bulmy :)





Tutaj na drugi dzień po znalezieniu :)


acha :D zapomniałam że Bulma także lubi czytać :D


i dzisiejsze.. 



W tym poście to wszystko ale już zaraz biorę się za następny :) 

I jeszcze raz przepraszam za opóźnienie w pisaniu :) 






3 komentarze:

  1. Ha! poznałam Bulmę osobiście i jakoś tak się wydaje , że jest u Was od zawsze:) Bardzo miły kociak mniamniuśny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tia... wyrywamy się do głaskania i każdy ma swoje 5 minut :))

    OdpowiedzUsuń